Światełko w mroku. Recenzja „Szaleńca?” Shūsaku Endō

Shūsaku Endō urodził się w Tokio, w roku 1923, zmarł zaś w 1996 roku. Gdy miał trzy lata, jego rodzina wyjechała do Mandżurii. Niedługo później rodzice rozwiedli się i dziesięcioletni Shūsaku (wraz z bratem i matką) zamieszkał w Kōbe. Tam matkę przyszłego pisarza zafascynował katolicyzm, toteż ochrzciła syna. Po II wojnie światowej Shūsaku Endō studiował romanistykę. Na początku lat 50. XX wieku przebywał we Francji na stypendium i uczęszczał na Uniwersytet Lyoński, ale zachorował na gruźlicę i wiele czasu się leczył. Co ciekawe, w 1976 roku Stowarzyszenie PAX przyznało Endō nagrodę imienia Włodzimierza Pietrzaka dla zagranicznych twórców. W Polsce wydano kilka jego książek, choćby Milczenie, Samuraj czy Głęboka rzeka.


Akcja Szaleńca? rozgrywa się w dwóch japońskich miastach – w Tokio oraz w Yamagacie. Pewnego dnia do Takamoriego przyjeżdża Francuz, z którym niegdyś korespondował. Oczywiście, nigdy się nie widzieli, toteż Gaston Bonaparte (bo tak się nazywa ów Francuz) mimowolnie wzbudza zainteresowanie Tomoe, siostry Takamoriego, osobliwej „feministki”, wyzwolonej dziewczyny, która pogardza nijakością brata, „zniewieścieniem” i głupotą męskiego rodu. Intrygująca (bo tajemnicza, nieznana) postać Gastona, a dodatkowo nazwisko Bonaparte sprawiają, iż Japończycy oczekują i wyczekują kogoś oryginalnego, fantastycznego, wspaniałego, nietuzinkowego. Kogoś, kto oczaruje, porwie, zachwyci.

Nikt nie wie, dlaczego Gaston przyjechał do Japonii. Wielokrotnie pytany, nie odpowiada w ogóle albo wykręca się, zbywa interlokutora niewinnym uśmiechem, który potęguje groteskowość wyglądu Gastona. Niemniej jednak cel Francuza, pozornie niejasny i mglisty, sprowadzał się do podstawowych powinności każdego człowieka, czyli… miłości i miłosierdzia, toteż wielu czytelników będzie doszukiwać się podobieństwa między Gastonem a Jezusem. Czy słusznie? Na to pytanie każdy musi odpowiedzieć sobie sam, zwracając szczególną uwagę na świetne zakończenie powieści.

Nikogo nie będę podejrzewał. Będę ufał. Będę wierzył. Będę ufał, nawet jeśli mnie oszukają. To było jedno z zadań, które Gaston chciał wypełnić w Japonii. Przybył zza dalekich mórz, porzucając to, co się nazywa kulturą i wiedzą, a co się sprowadza do tego, aby wzajemnie wyszukiwać swoje słabe strony, aby nigdy partnerowi nie ufać i nie uznawać jego dobrej woli. Najważniejsze zadanie w dzisiejszym świecie – ufać człowiekowi.*

Gaston Bonaparte przyniósł falę rozczarowania. Odezwały się jęki zawodu. Spojrzenia nieprzychylnie i czujnie lustrowały wygląd Gastona – zatrzymywały się jedynie na powierzchni, fasadzie, nie docierając do pięknego światła wewnątrz Francuza. Matka Takamoriego czuje się zdumiona i zszokowana niecodziennym zachowaniem gościa. Tomoe oczekiwała niemal posągowego, pięknego i uwodzicielskiego potomka Bonapartego – tego Bonapartego. Tymczasem przybysz jest człowiekiem… poczciwym, uczciwym, szczerym i dobrym. Tak, Gaston jest tylko (a może aż?) dobry. Francuz zaprzyjaźnia się z Takamorim, przygarnia bezdomnego psa i obdarza go jakże uroczym imieniem… Napoleon. Gaston (Japończycy mówią na niego Gasu, bo to łatwiej im wymówić) jakby na przekór bywalcom „wielkiego świata” zjednuje sobie sympatię ludzi „z nizin” – prostytutek czy wróżbity (który kiedyś był dyrektorem szkoły) Choteja. Chotej tłumaczy przybyszowi:

Nawet mieszkając w tej mojej ruderze, dobrze wiem, co w dzisiejszej Japonii zostało bezpowrotnie utracone. Wiara! Wiara i zaufanie! Politycy, intelektualiści, wszyscy są bardziej podejrzliwi i nieufni niż lisy i borsuki. Politycy nie wierzą w ideały, intelektualiści nie wierzą w człowieka. Smutne (…) Tylko ludzie, którzy są na dole, ci jeszcze ufają człowiekowi (…) Szczerego, oddanego serca nie znajdzie pan w Japonii wśród polityków i intelektualistów.**

Świat pozorów, świat ułudy i pięknych strojów, świat powierzchownych uśmiechów odrzuca Gastona. Nie należy on do „elity”, nie jest przystojny, nie jest bogaty, ba! nawet intelektem nie może się pochwalić, nie może się poszczycić prestiżem, wykształceniem, znajomościami, wpływami. Świat piętnuje takie osoby jak Gaston. Świat, czyli ludzie…

(…) Dziś, nawet w tej chwili. Na ziemi nic, tylko nienawiść i walka. Jeden kraj nienawidzi drugiego kraju, człowiek nie ufa innym ludziom. Wiara, zaufanie i miłość odeszły gdzieś daleko i zniknęły.***

Co ważne, Gaston z głębi swojego dobrego serca pragnie pomóc pewnemu gangsterowi o nazwisku… Endo (Endō?). Nie porzuci kryminalisty, nie odrzuci go, nie spojrzy na niego z góry, nie będzie oceniał. Tylko cicho poprosi o rezygnację z walki, o zaprzestanie szarpania się, niszczenia i rujnowania swojego zdrowia oraz życia innych ludzi. Gdy będzie trzeba, krzyknie, stanie na drodze, zagrodzi swoim ciałem ofiarę. Czy uda mu się ocalić duszę Endo? Jaką tajemnicę kryje gangster? W imię czego walczy? Czy odrzuci dobroć?

(…) Ale dobry czy życzliwy, w dzisiejszym okrutnym społeczeństwie jest tylko szaleńcem i niczym więcej.****

Tomoe zmieni zdanie o Gastonie. Kto wie, co zadziała? Magia? Czar? Męskość, która pozostaje nadal niezdefiniowanym, mglistym i względnym pojęciem? Refleksje Tomoe  ujawnią przed czytelnikami potencjalne znaczenie pytajnika w tytule powieści. Słowo „szaleniec” cechuje się ambiwalencją – z jednej strony odnosi się do osoby chorej psychicznie, pomylonej, wariata. Szaleńcem bywa też nazywany ktoś, kto swoim zachowaniem, gestami i słowami wykracza poza społecznie nakreślone ramy. Innymi słowy, każdy wynalazca, każdy (in)nowator określany jest przez potomnych mianem „szaleńca”. Tym samym „szaleniec” niekoniecznie musi konotować ciąg wyrazów: „głupiec”, „idiota” czy „kretyn”, ba! nie musi być określeniem o zabarwieniu pejoratywnym, określeniem deprecjonującym, jakkolwiek trudno powiedzieć, by nobilitowało. Jestże zatem Gaston szaleńcem?

(Nie jest głupi, nie jest głupi. On jest „o-baka-san” – głupcem wielkim, szaleńcem!) Pierwszy raz w swoim życiu Tomoe odczuła, jak różne znaczenie mają te dwa słowa: „baka” – głupi, po prostu głupi i „o-baka-san” – głupiec, idiota, niesamowity głupiec, szaleniec. Człowiek, który szczerze kocha innych ludzi, który szczerze ludziom wierzy, choć oszukiwany, choć zdradzany, wciąż czuwa, aby nie zgasło w nim światełko ufności i miłości. Taki człowiek w obecnym świecie uważany jest za głupiego. A on nie jest głupi… on jest szaleńcem. Szaleńcem, który stara się, aby nigdy nie zgasło maleńkie światełko, które w sobie zapalił dla ludzi.*****

Shūsaku Endō potrafi zaczarować czytelnika. Pisze pięknie, subtelnie, zmysłowo. Zagląda w ludzkie dusze, przegląda się w sercach mieszkańców japońskiej stolicy, mieszkańców wcale nie tak bardzo innych od Europejczyków czy Amerykanów. Tragikomiczny Szaleniec? jest bowiem poświęcony niechęci okazywanej ludziom, którzy nie potrafią „rozpychać się łokciami”, którzy nie brylują w towarzystwie, nie przyciągają złudnym blaskiem złota, pieniędzy i wysokiej pozycji społecznej. Próżno szukać ludzi szczerych, uczciwych i życzliwych. Czy tak musi być?

Ja kocham Gastona. On nie jest człowiekiem silnej woli ani wielkiego rozumu, ale tchórzliwy i słaby, uparcie dąży do tego, żeby być sobą. Czuję, że Gaston jest mi bliższy niż wspaniali święci i bohaterowie.******

——————
* Shūsaku Endō, Szaleniec?, przeł. Izabella Denysenko, Instytut Wydawniczy PAX, Warszawa 1976, s. 66.
** Tamże, s. 68-69.
*** Tamże, s. 107.
**** Tamże, s. 130.
***** Tamże, s. 136.
****** Tamże, s. 141.

Autor: Luiza Stachura

4 uwagi do wpisu “Światełko w mroku. Recenzja „Szaleńca?” Shūsaku Endō

  1. Interesujący ten kryminalista i twoja sugestia co do jego tożsamości (prototypu?) w nawiasie.
    Czytając recenzję, miałam dwa skojarzenia:

    – Myszkin Dostojewskiego

    – Gaston z „Pięknej i Bestii”! „Kto ma głos jak Gaston, wali w nos jak Gaston?” (Czasem aż wstyd się przyznać, jakie to głupie myśli chodzą mi po głowie ;) ).

    1. Nie sądzę, żeby autor był prototypem ; ) Raczej uznałam to za coś w rodzaju oka puszczonego do czytelników.
      Innymi słowy, każdy z nas ma swoje motywacje, każdy spotyka na swojej drodze osoby, które go skrzywdziły. Część z nas decyduje się na zemstę. W ten sposób warto spojrzeć na postać Endo (nie wiem, czy to nie jest rzeczywiście długie „o” jak w nazwisku autora, bowiem w tym wydaniu książki nie stosuje się oznaczników samogłosek długich).

      Książę Myszkin to bardzo dobre skojarzenie.
      Kompletnie zapomniałam o „Pięknej i Bestii” – dziękuję! xD

      Warto przeczytać „Szaleńca?” – mam nadzieję, że kiedyś przeczytasz.^^

    1. Shusaku Endo chyba w każdej swojej książce pisał o tej czy innej religii (przede wszystkim jednak o katolicyzmie) xD Jego spojrzenie na chrześcijaństwo (czy inne religie) jest interesujące. Warto przeczytać ; )

      Pozdrawiam serdecznie^^

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s