„Balzakowska reedukacja”.* Recenzja książki „Balzac i chińska Krawcówna” Dai Sijie

Dai Sijie** urodził się w 1954 roku w Chinach, a dokładnie w Chengdu, które jest stolicą prowincji Syczuan, sąsiadującej z Tybetem. Jego ojcem był lekarz, toteż nic dziwnego, że Dai Sijie został wysłany na wieś i poddany „reedukacji” w czasach chińskiej rewolucji kulturalnej zainicjowanej przez Mao Zedonga (Mao Tse-tunga). O chińskiej rewolucji kulturalnej pisała na przykład Chang Jung w Dzikich łabędziach: trzech córach Chin czy w kilku powieściach Anchee Min (choćby w Dzikim Imbirze).


Na jednej ze wsi w prowincji Syczuan Dai Sijie przebywał od 1971 roku do 1974 roku, później mógł skończyć szkołę i podjąć studia – wybrał historię sztuki. W 1984 roku udało mu się wyjechać na stypendium do Francji, gdzie zafascynował się kinem. Wyreżyserował między innymi kontrowersyjny film Córka botanika (oryginalny tytuł: Les filles du botaniste, tytuł angielski: The Chinese botanist’s daughters) oraz Balzaka i małą Chinkę. Ostatni z wymienionych filmów powstał na podstawie książki Dai Sijie. W Polsce wydano jeszcze inną powieść Dai – Kompleks sędziego Di (MUZA, 2003). Należy podkreślić, że Dai Sijie pisze po francusku, mieszka we Francji, jest pisarzem francuskim, nie chińskim.

Powstały w 2000 roku utwór Balzac i chińska Krawcówna jest powieścią częściowo autobiograficzną. Akcja rozpoczyna się w 1971 roku i urywa w okolicach 1973 bądź 1974 roku. Bohaterowie, czyli siedemnastoletni narrator (porte-parole autora) oraz jego osiemnastoletni przyjaciel Luo, zostali zesłani na przymusową „reedukację poprzez pracę” (jak każdy przedstawiciel „inteligencji”) na jedną ze wsi położonych w prowincji Syczuan. Paradoksalnie „reedukacji” nie zawdzięczają swojemu „wykształceniu” (nawet liceum nie udało im się ukończyć, oczywiście, z powodu rewolucji kulturalnej), ale swoim rodzicom. Rodzice narratora są lekarzami, zaś ojciec Luo to dentysta, który naraził się tyleż swoich wykształceniem, ile pewnym śmiałym stwierdzeniem, poczytanym za przestępstwo gorsze niż zdrada tajemnic wojskowych. Jakie to było stwierdzenie, nie powiem. Czytaj dalej

„Herbatyzm”. Recenzja „Księgi herbaty” Kakuzō Okakury

Kakuzō Okakura urodził się w roku 1862 w Yokohamie, zmarł zaś w 1913 roku. Znany jest przede wszystkim pod pseudonimem Tenshin Okakura. Nie był bynajmniej prozaikiem, a raczej naukowcem, eseistą i przede wszystkim erudytą, który walczył niemal przez całe życie o pielęgnację japońskiej kultury, ze szczególnym naciskiem na artystyczną spuściznę i tradycję.


Okakura ukończył Uniwersytet Cesarski w Tokio. Poznał tam amerykańskiego profesora Ernersta Fenollosę. Amerykanin przybył do Japonii, aby wykładać filozofię oraz nauki polityczne, ale jego pasją stało się… ratowanie japońskiej sztuki. Okakura towarzyszył Fenollosie w podróżach po Japonii. Następnie wyjechali do Europy, gdzie Okakura zakładał kolejno kilka japońskich szkół sztuk pięknych.

Niedługo po przyjeździe do Europy Fenollosa wyjechał do Stanów Zjednoczonych, Okakura został sam. Jednak jakiś czas później Japończyk także udał się do Ameryki, a dokładnie do Bostonu. W międzyczasie publikował artykuły w amerykańskich oraz azjatyckich czasopismach, a także wygłaszał kolejne prelekcje i wykłady. Za jego życia ukazały się trzy książki jego autorstwa napisane po angielsku: The Ideals of the East (1903), The Awakening of Japan (1904) oraz Księga herbaty (The Book of Tea, 1906).

W Kraju Wschodzącego Słońca na lata 1868-1912 przypada restauracja Meiji. Epoka Meiji, czyli Epoka Światłych Rządów, to okres panowania cesarza Mutsuhito, charakteryzujący się przede wszystkim zniesieniem rządów shōgunatu rodu Tokugawa oraz szybką modernizacją Japonii (na wzór europejski i amerykański). W tym czasie Japończycy pozostawali pod silnym wpływem i inspiracją europejskich oraz amerykańskich kultur, ba! niemal bezkrytycznie przyjmowali wszystko to, co pochodziło z (szeroko pojętego) Zachodu. Czytaj dalej

Pusty pokój. Recenzja „Kroniki ptaka nakręcacza” Harukiego Murakamiego

Na szczycie (sporządzonej w połowie czerwca 2010 roku) listy stu najbardziej wpływowych Japończyków znalazł się, co mnie osobiście nie dziwi, wszechstronny artysta Takeshi Kitano, w Polsce znany głównie (o ile nie jedynie) z filmów, na przykład: Lalki, Hana-Bi, Zatoichi czy Scena nad morzem. Urodzony w 1949 roku Haruki Murakami* jest na trzydziestym drugim miejscu, czyli najwyżej spośród pisarzy, co też – jak się zdaje – nie wzbudza większych sensacji.


Podobno najlepszą (najbardziej cenioną, o największych bliżej nieokreślonych walorach literackich i pozaliterackich) książką Harukiego Murakamiego jest Kronika ptaka nakręcacza (1994-1995), za którą otrzymał prestiżową japońską nagrodę literacką Yomiuri. Czy to naprawdę jego najlepszy utwór? Wątpię. W przypadku żyjących pisarzy trudno mówić o ich największych osiągnięciach, o osobliwej przymiarce czytelników i niektórych krytyków do wyznaczenia magnum opus. Nigdy nie wiadomo, czy kolejne dzieło pisarza nie będzie pod wieloma względami albo chociaż pod jednym aspektem lepsze. Inną sprawą jest kwestia gustu, ale o guście się zwykle nie dyskutuje…

Głównym bohaterem (czy raczej jednym z pierwszoplanowych bohaterów) i częściowo narratorem Kroniki ptaka nakręcacza jest Tōru Okada. Trzydziestoletni bezrobotny (na własne życzenie odszedł z kancelarii prawniczej, w której sprawnie odgrywał rolę „chłopca na posyłki”), żonaty, ale bezdzietny. Pewnego dnia całe jego życie ulega gwałtownym zmianom i przemianom, poukładany świat przewraca się do góry nogami, Okada (metaforycznie mówiąc) przechodzi do świata po drugiej stronie lustra, a wszystko przez tajemnicze zniknięcie… kota (kot staje się substytutem białego królika, za którym podążała Alicja z powieści Lewisa Carrolla). Nie będę pisać więcej o fabule, bo część przyjemności z czytania mogłaby ulecieć w nieznane, a szkoda, bowiem pod względem fabuły powieści Murakamiego odznaczają się i to w wielu przypadkach pozytywnie. Japoński pisarz potrafi sprawnie poprowadzić akcję, łącząc kilka równoległych wątków w dość interesującą (jakkolwiek nadal postmodernistyczną) całość. Czytaj dalej

„Rzeczywistość dociera do człowieka przez słowa”* – o „Książce dla Manuela” Julia Cortázara

Julia Cortázara nie trzeba chyba szerzej prezentować. Mogłabym zaryzykować twierdzenie, że 90% czytelników zapytanych o utwory tego argentyńskiego pisarza bez wahania odpowiedziałoby: Gra w klasy. Później zaś wspomniane zostałyby inne dzieła Cortázara. Urodzony w 1914 roku w Brukseli (zmarł w Paryżu, w Orwellowskim roku – 1984) Cortázar jest autorem wielu cenionych utworów, spośród których, jak się wydaje, mniejszym powodzeniem cieszy się Książka dla Manuela z 1973 roku.


Akcja zasadniczo rozgrywa się w Paryżu, około 1970 roku – około, ponieważ argentyński pisarz wykorzystuje takie chwyty jak retrospekcje (sięga szczególnie do strajków i protestów z 1968 roku), ale i drobne antycypacje. Bohaterów jest kilkoro, większość z nich pochodzi z Ameryki Południowej, niemniej jednak znajduje się wśród nich i Polka, Ludmiła. Warstwa fabularna w tego typu utworach jak Książka dla Manuela jest mniej istotna albo równorzędna z warstwą stylistyczną, językową. Ot, przyjaciele spotykają się, dyskutują, wymieniają spostrzeżeniami, uwagami, wycinkami z gazet, przeżyciami. W międzyczasie planują kolejne akcje „kontestacyjne”, które – jak się zdaje – przybliżyć ich mają do rewolucji.

Pierwszy rys dychotomii dostrzegamy właśnie na poziomie fabuły. Fabuła bowiem rozdwaja się, biegnie dwutorowo, a każda z tych dróg jest równoważna, równorzędna. Pierwszą „ścieżką”, którą może podążać czytelnik, są akcje buntowników, przyczynki do rewolucji, a w końcu planowana rewolucja, ruch społeczny, ruch inspirowany między innymi maoizmem, bunt, kontestacja, walka z burżuazją, walka z zakłamaniem polityków i tym podobne. Drugim torem biegną sprawy prywatne, ze szczególnym naciskiem na seksualne ekscesy, przeżycia i pożycia kilkorga bohaterów. Ściślej mówiąc, rozwiązłość seksualna, wyuzdanie, lubieżność pojawiają się dość często na kartach książki Cortázara, tworząc niejako drugi biegun narracji. Czytaj dalej

Cisza. Recenzja „Porozmawiaj ze mną” Eduarda Mendicuttiego

Urodzony w 1948 roku Eduardo Mendicutti to hiszpański dziennikarz, pisarz oraz krytyk literacki. Pisze zarówno opowiadania, jak i powieści. Kilka spośród jego utworów zostało nagrodzonych bądź wyróżnionych. W 2008 roku wydał powieść Porozmawiaj ze mną. Wydawnictwo MUZA SA prezentuje ją polskim czytelnikom właśnie teraz, w 2010 roku.


Chyba nie trzeba tego mówić na głos, nie trzeba prowadzić i prezentować zawiłych analogii i rozrysowywać paraleli, bo każdy, kto słyszał o Pedro Almodóvarze, ba! kto miał styczność z jego twórczością, od razu (albo po chwili) zestawi w myślach tytuł powieści Mendicuttiego z filmem Porozmawiaj z nią. To było moje pierwsze skojarzenie, zanim jeszcze przeczytałam Porozmawiaj ze mną. Tytuł książki hiszpańskiego pisarza staje się swoistym apelem do czytelnika. Porozmawiaj ze mną, ale pozwól mi mówić, wysłuchaj mnie, usłysz mnie. Słyszysz?

Głównym bohaterem powieści Mendicuttiego jest Nerczan, siedemdziesięciosześcioletni manikiurzysta (manicure robi od sześćdziesięciu lat), prowadzący jednoosobową i ekskluzywną firmę Haute Manicure (odwiedza klientki w ich domach). Nerczan mieszka ze swoją chorą, najprawdopodobniej sparaliżowaną, siostrą, Antonią. W opiece nad Antonią pomaga mu przyjaciółka (transwestyta, chociaż może lepszym określeniem byłoby transseksualistka Fellona). Nerczan jest homoseksualistą, mieszka w małym, zapyziałym miasteczku Al Algaida, w którym możne damulki za fasadą cnotliwości kryją ponure, rozwiązłe i odpychające wnętrze.

Pewnego dnia Nerczan dowiaduje się, że kilka osób postanowiło przemianować nazwę jednej ulicy w Al Algaidzie – ulica Milczenia ma stać się ulicą Nerczana. Pociąga to za sobą lawinę wydarzeń, począwszy od ożywionego działania skinów, poprzez sprzeciw części społeczeństwa (która uważa, że ulica Milczenia naprawdę nosi nazwę Milczenia Chrystusowego), skończywszy na programach telewizyjnych, a – jak wiadomo – dla mediów liczy się jedynie skandal… Czytaj dalej

W świecie duchów. Recenzja książki „Kwaidan. Opowieści niesamowite” Lafcadia Hearna

Lafcadio Hearn, a właściwie Patricio Lafcadio Tessima Carlos Hearn, to intrygujący człowiek. Urodził się w 1850 roku w Grecji, jego matką była Greczynka, ojcem zaś Irlandczyk. Przez pewien czas Lafcadio Hearn mieszkał w Dublinie, ale rodzice rozwiedli się i małym Lafcadiem zajmowała się ciotka. W wyniku bójki szesnastoletni Hearn stracił wzrok w lewym oku. Mając dziewiętnaście lat, wyjechał do Stanów Zjednoczonych, gdzie podjął pracę dziennikarza. Pod koniec lat 80. XIX wieku był korespondentem wydawnictwa Harper Publishing Co. w Indiach Zachodnich.


Mając czterdzieści lat, czyli w 1890 roku, Hearn trafił do Japonii. W liceum w mieście Matsue został nauczycielem języka angielskiego (oczywiście, później przeprowadzał się, z czasem zaś znalazł się w Tokio i wykładał na Uniwersytecie Waseda, a następnie Uniwersytecie Tokijskim). Tam też, w Matsue, poznał swoją przyszłą żonę, pochodzącą z samurajskiego rodu, Setsuko Koizumi. Japonia oczarowała Lafcadia Hearna. Przybrał nazwisko Yakumo Koizumi i stał się z czasem jednym z narodowych japońskich pisarzy, mimo iż (paradoksalnie) słabo znał język japoński, a wszystkie swoje książki pisał w języku angielskim.

Od 1868 do 1912 roku trwała epoka Meiji (Epoka Światłych Rządów), cesarzem był Mutsuhito. Wówczas Japonia wkroczyła na drogę szybkiej modernizacji, zniesiono shōgunat. Japończycy zafascynowali się Europą i Ameryką, dezawuując i odsuwają nieomal w niebyt swoje dotychczasowe osiągnięcia na każdym szczeblu. Jakby pod prąd tym tendencjom i trendom w japońskim społeczeństwie poszedł Lafcadio Hearn, który odkrył w Japonii fascynującą kulturę i tradycję. On uzmysłowił Japończykom wielkość ich dziedzictwa kulturowego.

Lafcadio Hearn zmarł na atak serca w 1904 roku. Niedługo po jego śmierci, po wygranej wojnie z Rosją (1905 rok), po asymilacji tego, co europejsko-amerykańskie, z tym, co japońskie, Japończycy docenili wielki wkład Hearna w podtrzymywanie i pielęgnowanie japońskiej tradycji i japońskiego dorobku kulturowego.
Czytaj dalej

Historia dwudziestowiecznych Chin z kobiecej perspektywy – o „Dzikich łabędziach: trzech córach Chin” Chang Jung

Chang Jung (zgodnie ze zwyczajem, między innymi chińskim, nazwisko poprzedza imię) urodziła się w Yibin (Yibin znajduje się w prowincji Syczuan), w Chinach, w 1952 roku. Jej pierwsze imię brzmi Erhong (znaczy tyle, co ‘drugi łabędź’, bowiem pierwszym łabędziem była jej matka). W czasach wzmożonego kultu Mao (tuż przed Chińską Rewolucją Kulturalną), za namową Erhong, ojciec nadał jej imię Jung (Rong). Jung (Rong) to starochińskie słowo używane na „zmagania wojenne”, a wówczas, u progu Rewolucji Kulturalnej, popularne było nadawanie imion związanych z walką i wojną.


Od 1978 roku, czyli gdy wyjechała na stypendium, Chang Jung nie mieszka w Chinach. Jej dom znajduje się w Wielkiej Brytanii, a dokładnie w Londynie. Wraz z mężem, Johnem Hallidayem (historykiem), napisała w 2005 roku kontrowersyjną biografię Mao Zedonga (Mao Tse-tunga) pod tytułem… Mao (w języku angielskim znajduje się też podtytuł: The Unknown Story). Chang Jung to pierwsza Chinka, która uzyskała stopień doktora na brytyjskiej uczelni. Co istotne, Chang zaliczana jest do brytyjskich pisarzy, nie chińskich (analogicznie jak choćby Dai Sijie, który, mimo iż urodził się i wychował w Chinach, jest pisarzem francuskim).

Nie ma najmniejszego sensu rozpisywanie się szerzej ani na temat biografii Chang Jung, ani na temat fabuły Dzikich łabędzi: trzech cór Chin, bowiem zarówno dzieciństwo i młodość Chang Jung, jak i warstwa fabularna jej najsłynniejszej książki, są nierozerwalnie związane. Dzikie łabędzie: trzy córy Chin, jak już nas informuje podtytuł utworu, poświęcone są w gruncie rzeczy trzem kobietom: babci, matce i córce. Warstwa fabularna książki rozpoczyna się wraz z narodzinami babci w 1909 roku. Jesteśmy świadkami trudnych wyborów, dramatycznych decyzji zarówno pojedynczych ludzi (głównie rodziny Chang Jung), jak i wyborów o zasięgu ogólnopaństwowym. Poznajemy walkę o władzę Chińskiej Partii Narodowej (Koumintang) z Komunistyczną Partią Chin. Widzimy Chiny pod jarzmem Mao Zedonga (Mao Tse-tunga). Głód, zbrojenia, niekończące się czystki, przymusowa reedukacja w czasie Chińskiej Rewolucji Kulturalnej, a później zdumiewające otwarcie się Chin na Zachód. Niezapisanym i nienapisanym końcem będzie śmierć Chang Jung, czyli trzeciej z cór Chin. Książka kończy się wspomnieniem masakry, która miała miejsce placu Tian’anmen (Plac Niebiańskiego Spokoju) w 1989 roku.
Czytaj dalej

Kot bezimienny i jego Pan. Recenzja „Jestem kotem” Sōsekiego Natsume

Sōseki Natsume (właściwie Kinnosuke Natsume) urodził się w roku 1867, zmarł w 1916 roku. Jest jednym z najsłynniejszych i najwybitniejszych japońskich nowożytnych prozaików, poetów, eseistów, krytyków literackich. Z wykształcenia był anglistą i przez pewien czas wykładał literaturę angielską na tokijskim Uniwersytecie Cesarskim. Od 1907 roku poświęcił się już całkowicie literaturze. Do jego późnych dzieł należy między innymi genialne Sedno rzeczy (1914-1915), nie ono jednak jest najbardziej znanym dziełem Natsume, a właśnie Jestem kotem, które zostało napisane dekadę wcześniej niż Sedno rzeczy.


Utwór Jestem kotem powstawał, w gruncie rzeczy, na zamówienie Kyoshiego Takahamy, redaktora czasopisma „Hototogisu”. Początkowo Natsume sprezentował Takahamie opowiadanie Jestem kotem w roku 1904. Jednakże redaktorowi nie spodobała się pierwsza wersja, toteż drugą, zmienioną Natsume przesłał rok później. Opowiadanie okazało się na tyle interesujące i fascynujące zarówno dla czytelników, jak i dla redaktora czasopisma, że Natsume napisał jeszcze dziesięć kolejnych opowiadań. Wszystkie jedenaście utworów tworzy osobliwą powieść. Tym osobliwszą, iż narratorem jest… kot. To dość rzadko stosowany w literaturze zabieg, który (mówiąc za formalistami rosyjskimi) wytrąca z „automatyzmu percepcji”, umożliwia swobodne wprowadzenie polifoniczności i wpływa na wzbudzenie w czytelnikach tyleż zdumienia, konsternacji, śmiechu, ile refleksji. Ze zwierzęcych narratorów warto przywołać choćby Rusłana (psa obozowego) z Wiernego Rusłana Gieorgija Władimowa czy konia z Bystronogiego Lwa Tołstoja.

Poza głównym i tytułowym bohaterem powieści Natsume można wyróżnić jeszcze kilka postaci – mniej bądź bardziej istotnych dla przebiegu akcji, rozwoju fabuły oraz rozważań autora. Spośród nich bez wątpienia należy wspomnieć o Gospodarzu, Chinno Kushami.* Kushami jest nauczycielem języka angielskiego, ma żonę oraz trzy małe córki. Profesor to człowiek, którego śmiało moglibyśmy nazwać biernym, pasywnym (żeby nie powiedzieć leniwym), chociaż zdarzają się mu chwile, kiedy działa nad wyraz żywo, energicznie, ale zarazem impulsywnie, gwałtownie, porywczo.
Czytaj dalej

Literatura postmodernistyczna made in China. Recenzja książki “Kompleks sędziego Di” Dai Sijie

Dai Sijie (Dai to nazwisko – między innymi chiński zwyczaj nakazuje umieścić nazwisko przed imieniem) urodził się w Chinach w 1954 roku, jego dzieciństwo i wczesna młodość przypada zatem na lata chińskiej rewolucji kulturalnej (1966-1976), czyli osobliwej indoktrynacji komunistów – osobliwej, gdyż polegała ona na wprowadzeniu i wszczepieniu w każdym obywatelu zasad maoizmu (maoizm to, oczywiście, ideologia Mao Zedonga/Mao Tse-tunga). O chińskiej rewolucji kulturalnej w swoich powieściach pisze między innymi Anchee Min (choćby Dziki Imbir) czy Jung Chang w Dzikich łabędziach: trzech córach Chin.


Dai Sijie nie uniknął reedukacji – w latach 1971-1974 przebywał w Syczuanie. Dopiero później mógł ukończyć szkołę i podjąć studia (studiował historię sztuki). W 1984 roku wyjechał na stypendium do Francji, gdzie zafascynowało go kino i… został reżyserem. Spośród jego filmów warto wymienić szczególnie jeden – Balzac i mała Chinka – który powstał na podstawie pierwszej, na poły autobiograficznej powieści Dai (Balzac i chińska krawcówna z 2000 roku). W 2003 roku wydał kolejną powieść, Kompleks sędziego Di, która otrzymała w tym samym roku francuską nagrodę literacką Prix Femina. Jak Dai sam przyznaje, z sentymentem i nostalgią patrzy na Chiny i czuje się Chińczykiem, ale jego dom jest we Francji. Powieści pisze po francusku. Co ważne, Dai Sijie zaliczany jest do pisarzy francuskich, nie chińskich.

Trzon warstwy fabularnej można streścić w kilku zdaniach. Ot, wierny uczeń, adept psychoanalizy, nieomal fanatyk dzieł Freuda, Muo, postanawia wyjechać z Francji i powrócić do swojej ojczyzny, czyli Chin. Jako dziecko (podczas chińskiej rewolucji kulturalnej) był poddany reedukacji, toteż wraca do kraju z pewnym zakodowanym obrazem komunistycznej nierzeczywistości, komunistycznych cudów. Jego celem jest uratowanie ukochanej kobiety o jakże poetyckim imieniu Wulkan Starego Księżyca, która aktualnie przebywa w więzieniu, oskarżona o rozpowszechnianie zdjęć godzących w dobry wizerunek i dobre imię Chińskiej Republiki Ludowej na arenie międzynarodowej. Wszystko byłoby pięknie i ładnie, gdyby nie fakt, iż sędzia Di (od niego zależy ewentualne zwolnienie z więzienia ukochanej Muo) nie przyjmuje już łapówek, ponieważ pieniędzy ma aż za dużo. Jego pragnieniem jest… dziewica. Dziewicy pożąda, o niej marzy i śni. Pierwszy w Chinach psychoanalityk Muo, ufny w swoją tajemną wiedzę na temat ludzkiej nieświadomości i pełen wiary w siłę płynącą z owej wiedzy, zaczyna swoje poszukiwania. Jednakże w Chinach (analogicznie jak w innych państwach) niezwykle trudno znaleźć dziewicę… Jak zakończą się (i czy w ogóle się zakończą) poszukiwania Muo? Warto przekonać się, czytając tę niekonwencjonalną i zwariowaną powieść.
Czytaj dalej

W forcie japońskich Apaczów. Recenzja „Japońskiej opery za trzy grosze” Takeshiego Kaikō

Takeshi Kaikō urodził się w 1930 roku w Osace, zmarł w roku 1989 na raka przełyku. Jest jednym z japońskich powojennych prozaików, reportażystów, eseistów oraz krytyków literackich. Największą popularnością cieszył się w późnych latach ery Shōwa (czyli „Ery Oświeconego Pokoju”, którą zainicjował cesarz Hirohito i która trwała od grudnia roku 1926 do stycznia 1989 roku). Jego pseudonim literacki to Ken Kaikō. Takeshi Kaikō był przez pewien czas korespondentem wojennym, przebywał między innymi w Wietnamie i korespondentowi w Wietnamie poświęcił opowiadanie Żołnierska zapłata, które ukazało się w antologii pod redakcją Mikołaja Melanowicza – Tydzień świętego mozołu. W 1957 roku otrzymał za utwór Nagi król japońską prestiżową literacką nagrodę im. Akutagawy.


W 1959 roku Kaikō wydał niezwykłą powieść – Japońską operę za trzy grosze. Pierwsze skojarzenie odsyła czytelników ku Operze za trzy grosze Bertolda Brechta, a w dalszej kolejności do Opery żebraczej Johna Gaya. Cytaty z obu tych utworów służą za motta kilku rozdziałów Japońskiej opery za trzy grosze. Oczywiście, Japońską operę za trzy grosze można czytać, mając w pamięci wyżej wymienione dzieła, ale równie dobrze można spojrzeć na powieść japońskiego pisarza przez pryzmat badań socjologicznych czy psychologicznych (szczególnie socjopsychologii).

Początkowo znajdujemy się w Osace, w centrum, przemierzając ulice wraz z bezdomnym i bezrobotnym Fukusuke. Fukusuke szuka jedzenia, permanentnie dręczy go głód. Pewnej niespokojnej nocy spotyka tajemniczą Koreankę. Kobieta prowadzi go do dzielnicy Higashi (Higashiōsaka?), w okręgu Sugiyama. Fukusuke dostaje jedzenie, w zamian ma pomóc w kopaniu. Kopanie odbywa się nocą, w całkowitych ciemnościach, toteż zdezorientowany Fukusuke na początku nie wie, czemu służyć ma to kopanie, gdzie jest i kim są ludzie, którzy go otaczają. Podobnie dziwią go urywki, strzępki słów usłyszanych tej nocy. Nikłe wyjaśnienia wskazują, że trafił do osady szabrowników, nazywanych Apaczami.
Czytaj dalej