„(…) jak bez żalu iść na śmierć, gdy nadejdzie czas umierania…”* Recenzja książki „Cień wschodzącego słońca. Opowiadania” w przekładzie Mikołaja Melanowicza

Engraved in stone long ago,
Lost in the shifting sand,
In the midst of a crumbling world,
The vision of one flower.**

Mikołaj Melanowicz, polski japonista, jeden z najbardziej zasłużonych dla promowania japońskiej literatury w naszym kraju, przełożył na język polski między innymi pięć opowiadań poświęconych wojnie. Pięć ujęć wojny i czasu powojennych rozrachunków, pięć perspektyw stanowi przejmujące i wstrząsające świadectwo. Wieloznaczny tytuł zbioru – Cień wschodzącego słońca – doskonale oddaje istotę utworów japońskich twórców.


Kenzaburō Ōe, którego opowiadanie otwiera zbiór Cień wschodzącego słońca, urodził się w 1935 roku, jest laureatem literackiej Nagrody Nobla za rok 1994. W swojej prozie bardzo często porusza problem (szeroko pojętej) odpowiedzialności, penetruje ciemne strony ludzkiej osobowości. Nie unika opisu niskich, wręcz zwierzęcych żądz i namiętności, a także stanów na granicy zdrowia i choroby (nie tyle choroby psychicznej, ile zaburzeń psychosomatycznych). Jego utwory pozostają pod silnym wpływem Sartre’owskiego egzystencjalizmu. W 1963 roku na świat przyszedł pierwszy syn pisarza, Hikari. Chłopiec urodził się z ciężką chorobą. Odtąd wątek dziecka chorego umysłowo, niepełnosprawnego intelektualnie zaczął pojawiać się w prozie Ōe. W Polsce wydano trzy powieści Ōe (debiutanckie Zerwać pąki, zabić dzieci, Futbol ery Man’en oraz Sprawa osobista), a także kilka opowiadań, spośród których na uwagę zasługuje Hojność umarłych (zamieszczona w antologii Tydzień świętego mozołu. Opowiadania japońskie 1945-1975 pod redakcją Mikołaja Melanowicza) oraz Zdobycz (z roku 1958) (znalazła się w wyborze Cień wschodzącego słońca. Opowiadania), za którą pisarz otrzymał prestiżową japońską nagrodę literacką im. Akutagawy.

Podczas wojny w lasach przy jednej z japońskich wiosek rozbija się samolot wroga. Mężczyźni łapią jednego z lotników niczym zwierzę i prowadzą do wioski jako swego rodzaju zdobycz. Początkowo traktowany jak zwierzątko, które trzeba hodować i tresować, czarnoskóry jeniec zjednuje sobie żądne emocji dzieci i niepostrzeżenie staje się „elementem” krajobrazu, lokalnym kolorytem. Do czasu, aż… Czytaj dalej

Przy dźwiękach muzyki Mike’a Oldfielda. Recenzja „Kuchni” Banany Yoshimoto

Banana Yoshimoto urodziła się w 1964 roku w Tokio, naprawdę ma na imię Mahoko. Jest córką tokijskiego poety, krytyka literackiego i filozofa Takaakiego Yoshimoto (znany też jako Ryūmei Yoshimoto). Banana Yoshimoto to jedna ze współczesnych japońskich pisarek. Jej debiut prozatorski został ciepło przyjęty przez czytelników, co zapewne otworzyło drogę ku licznym przekładom utworów Yoshimoto. W Polsce jak dotąd opublikowano trzy utwory – Kuchnię, Moonlight Shadow oraz Tsugumi (Państwowy Instytut Wydawniczy Warszawa 2005).


Pierwsze opowiadanie wchodzące w skład książki zaprezentowanej polskiemu czytelnikowi w 2004 roku przez Państwowy Instytut Wydawniczy nosi tytuł Kuchnia i powstało w roku 1988. Jest jednocześnie debiutem prozatorskim Banany Yoshimoto. Co ciekawe, Kuchnia doczekała się ekranizacji. Główną bohaterką i zarazem narratorką jest Mikage Sakurai. Wcześnie osierocona przez oboje rodziców, zamieszkała z babcią, ale i babcia zmarła, pozostawiając Mikage całkiem samą. Odtąd ulubionym miejscem Mikage staje się kuchnia, dziewczyna szczególnie lubi spać w pobliżu lodówki i to bynajmniej nie z powodu głodu. Kuchnia bowiem to swoisty azyl, schronienie dla opuszczonej i samotnej Mikage. Kuchnia to swego rodzaju światło przynoszące ukojenie i uspokojenie. Pewnego dnia dziewczyna otrzymuje niezwykłą propozycję od kolegi ze studiów, Yūichiego Tanabe – propozycję zamieszkania wraz z Yūichim i jego matką, Eriko. Mikage zgadza się bez wahania. Co z tego wyniknie? Jak ułożą się losy młodych ludzi? Kim jest niezwykle piękna i czarująca matka chłopaka?

Mikage ma wrażenie, że zewsząd otacza ją śmierć. Nie jest w stanie uciec od mroku, ciemności i zimna. Jedynym, jak się zdaje, wyzwoleniem staje się kuchnia i gotowanie. Przynosi to uśmierzenie bólu wewnętrznego, chwilowe zaspokojenie pragnień – pragnienia ciepła, spokoju, pewności, bezpieczeństwa. Bratnią duszę odkrywa w Yūichim, z którym potrafi porozumiewać się telepatyczne. Oboje miewają wspólne sny czy raczej dzielą wspólne sny – nie tyle śnią to samo, ale (empatycznie?) współprzeżywają ten sam sen, ten sam stan duszy. Oniryczna kraina jest nicią łączącą ich i powoli wzmacniającą uczucie rodzące się między nimi. Ale czy Mikage naprawdę kocha Yūichiego? Czy on kocha ją? Czy razem są w stanie stworzyć dom dla swoich zagubionych dusz?
Czytaj dalej

„Kiedyś nadejdzie to, co ma nadejść, odejdzie to, co ma odejść”.* Recenzja „Komungo. Wyboru nowel” Han Mal-suk

Han Mal-suk** urodziła się w Seulu w roku 1931. Bez wątpienia jest jedną z najwybitniejszych koreańskich nowelistek i powieściopisarek. Ukończyła uniwersytet w Seulu i tam też wykładała w latach 1959-1974 literaturę. Jako pisarka debiutowała w 1957 roku opowiadaniem Bez złudzeń. Han nominowano do literackiej Nagrody Nobla w 1993 roku. W Polsce ukazały się dwa wybory nowel Han Mal-suk, oba nakładem Wydawnictwa Akademickiego DIALOG i w tłumaczeniu Haliny Ogarek-Czoj – pierwszy wybór o tytule Komungo. Wybór nowel pojawił się w roku 1996, a drugi wybór – rok później (Filiżanka kawy. Wybór nowel). Dwie nowele Han Mal-suk (Blizna, Rozmyślania w podróży) można znaleźć w Barwach miłości. Antologii współczesnych opowiadań koreańskich (również zaprezentowanych przez Wydawnictwo Akademickie DIALOG, w roku 1995).


Pokrótce przypomnę, że lata 1910-1945 to okres okupacji Korei przez Japonię. Po zakończeniu drugiej wojny światowej doszło do podziału półwyspu koreańskiego. Jakby nie dość było nieszczęścia, w 1950 roku w Korei rozpoczęła się bratobójcza walka między komunistami i antykomunistami. Wojna koreańska formalnie ustała w 1953 roku. W latach 60. XX wieku w Korei Południowej doszło do obalenia władzy Li Syng-mana, który (rządząc od roku 1948) wprowadził dyktaturę (co objawiło się między innymi w zniszczeniu opozycji) oraz permanentną kontrolę państwa na niemal każdym poziomie…

Co ważne, dość szybko Koreańczycy zafascynowali się i zachłysnęli Zachodem (szeroko pojętym), a szczególnie Ameryką, co dostrzec można w życiu codziennym mieszkańców szczególnie dużych miast jak Seul. Z trudem jednak przychodzi im łączenie swojego przywiązania do koreańskich tradycji z zachodnimi standardami i normami życia. Należy także pamiętać, że mentalność i tożsamość Koreańczyków kształtowała się nie tylko w wyniku trudnych i skomplikowanych kontaktów z sąsiednimi państwami czy w rezultacie i wyniku tarć oraz spięć wewnątrz własnego społeczeństwa, ale i poprzez wpływ zarówno nauk Konfucjusza, jak i wielu współistniejących na półwyspie koreańskim religii. O tym należy pamiętać, przystępując do czytania współczesnej literatury koreańskiej, wówczas wiele aluzji i nawiązań będzie dla nas, Europejczyków, chociaż częściowo zrozumiałych i czytelnych.
Czytaj dalej

Między wschodem a zachodem słońca. Recenzja książki „Dziennik szalonego starca. Niektórzy wolą pokrzywy” Jun’ichirō Tanizakiego

Opadają już bazie wierzbowe, mój przyjaciel wciąż jeszcze nie wraca.
Odleciały słowiki, opadły kwiaty – zostały same tylko puste sny.
Wydałem dziesięć tysięcy miedziaków na wino ze stolicy,
Teraz stoję przy balustradzie w deszczu wiosennym i patrzę na rozkwitłą peonię.*

Jun’ichirō Tanizaki urodził się w 1886 roku w Tokio, zmarł zaś w 1965 roku. Jest jednym z najważniejszych i najsłynniejszych nowożytnych japońskich pisarzy. W młodości Tanizaki zafascynowany był Zachodem i niemal wszystkim tym, co zachodnie. Pociągała go odmienna kultura, ale przede wszystkim styl życia ludzi z Zachodu, bohema artystyczna, ekscesy erotyczne i swoboda, wyrwanie się ze sztywnego gorsetu konwenansów, norm i zasad. Z czasem jednak u Tanizakiego zaszła zmiana i skierował się ku japońskiej kulturze, tradycji i wartościom. Dwa przewrotne i wieloznaczne opowiadania Tanizakiego polski czytelnik możne znaleźć w antologii pod redakcją Blanki Yonekawy (Ballada o Narayamie. Opowieści niesamowite z prozy japońskiej), a utwór Ulotny most snów, pod pewnymi względami zbieżny z Dziennikiem szalonego starca, zamieszczony został w innym wyborze, o tytule Tydzień świętego mozołu. Opowiadania japońskie 1945-1975 pod redakcją Mikołaja Melanowicza.


Pierwsza z powieści zaprezentowana przez Państwowy Instytut Wydawniczy nosi tytuł Dziennik szalonego starca i powstała w 1962 roku, a zatem w końcowej fazie życia Tanizakiego. Głównym bohaterem i zarazem autorem dziennika, tytułowym szaleńcem, jest siedemdziesięciosiedmioletni Tokusuke Utsugi. Dziennik, który czytamy, nie jest zwartą całością czy starannie wyselekcjonowanym zapisem, a raczej stanowi pewien wyimek z bogatych notatek Utsugiego i obejmuje przełom 1960 i 1961 roku. Mężczyzna opisuje tyleż swoje przemyślenia, ile drobne wydarzenia z życia, nie szczędząc opisów potraw, wyliczając otrzymywane lekarstwa, zastrzyki czy wreszcie skrupulatnie relacjonując nasilanie się swojej nieuświadomionej choroby psychicznej. Dziennik zatem przypomina raptularz. Czasami jednak zdarza się, że Utsugi porównuje współczesną Japonię z Japonią, kiedy był dzieckiem, ba! porównuje współczesne kobiety ze swoją matką. Z tak silnych zderzeń i kontrastów rysują się przed oczami czytelników zmiany (a raczej ich niewielka część), które zaszły w Kraju Wschodzącego Słońca.

Nie tylko ciało Utsugiego choruje, ale także, a może przede wszystkim, zmącony jest jego umysł. Postępujące starcze zniedołężnienie objawia się w najrozmaitszy sposób (czy to nagłe skoki ciśnienia, czy omdlenia, czy zaniki pamięci), zaś równolegle nasilająca się choroba psychiczna przejawia się w… nadmiernym pobudzeniu seksualnym. Obiektem, wokół którego kumuluje się napięcie seksualne, staje się Setsuko, synowa Utsugiego, była tancerka. Starzec marzy o pocałunku ponętnej Setsuko, nie potrafi uwolnić się od pożądania, doprowadzając do wręcz kuriozalnych wydarzeń i wypadków.
Czytaj dalej

Noc wiary, noc duszy. Recenzja „Milczenia” Shūsaku Endō

Shūsaku Endō urodził się w 1923 roku w Tokio, zmarł w 1996. W 1926 roku jego rodzina przeprowadziła się do Mandżurii, ale po siedmiu latach (po rozwodzie rodziców) wraz z bratem i matką Shūsaku zamieszkał w Kōbe. I w Kōbe właśnie matkę Endō zafascynował katolicyzm, toteż ochrzciła Shūsaku. Po II wojnie światowej Shūsaku Endō studiował romanistykę, wyjechał także do Francji (przebywał we Francji na stypendium i uczęszczał na Uniwersytet Lyoński) na początku lat 50. XX wieku, ale zachorował na gruźlicę, toteż sporo czasu spędził na leczeniu się. Spośród literackich nagród, które otrzymał japoński pisarz, warto wymienić szczególnie jedną. W 1976 roku Stowarzyszenie PAX przyznało Endō nagrodę imienia Włodzimierza Pietrzaka dla zagranicznych twórców.


W Polsce ukazało się kilka powieści oraz opowiadań (na przykład Pająk w zbiorze Ballada o Narayamie. Opowieści niesamowite z prozy japońskiej pod redakcją Blanki Yonekawy albo Młodsza siostra w antologii Tydzień świętego mozołu. Opowiadania japońskie 1945-1975 pod redakcją Mikołaja Melanowicza) japońskiego pisarza. W swojej prozie Shūsaku Endō najczęściej podejmuje temat funkcjonowania i istnienia katolicyzmu (czy szerzej: chrześcijaństwa) w Japonii. Czy i na ile Japończycy są w stanie zrozumieć katolicyzm, czy „zdobycze” z Zachodu nie zostaną w Japonii wypaczone, znacznie zmienione, często bezkrytycznie i nieświadomie przekształcone? Te i wiele innych pytań stawia w swojej prozie japoński katolik. W 1966 roku wydał chyba jedną z najbardziej znanych swoich książek – Milczenie. Otrzymał za ten utwór w tym samym roku, czyli w 1966, nagrodę Tanizakiego.

Głównym bohaterem Milczenia jest siedemnastowieczny, portugalski misjonarz, ksiądz Rodrigo. Przybywa on do Japonii wraz z księdzem Garupe, aby odszukać księdza Perreyerę (oryginalnie: Cristóvão Ferreira), który rzekomo wyrzekł się swojej wiary. Obaj księża nie chcą przyjąć do wiadomości, że ich autorytet (jeszcze z czasów uczęszczania do seminarium) mógł zaprzeć się wiary w Boga. Podróż dwóch księży z jasno określonym celem zmienia się niepostrzeżenie w poszukiwanie i dojrzałe kształtowanie… własnej wiary. Japoński pisarz sprawnie łączy wydarzenia autentyczne z fikcyjnymi. Spośród fikcyjnych postaci można wymienić między innymi Garupe oraz Rodrigo (mimo iż pierwowzór tego ostatniego istniał naprawdę i nazywał się Giuseppe Chiara, a jego japońskie nazwisko to Mitsuemon Okamoto).
Czytaj dalej

Z kobiecego punktu widzenia. Recenzja „Filiżanki kawy. Wyboru nowel” Han Mal-suk

Han Mal-suk* urodziła się w 1931 roku w Seulu. Jest jedną z wybitnych koreańskich nowelistek oraz powieściopisarek. W 1993 roku nominowano ją do literackiej Nagrody Nobla. Han ukończyła uniwersytet w Seulu i wykładała na nim literaturę w latach 1959-1974. Jako pisarka debiutowała w 1957 roku opowiadaniem Bez złudzeń.


Koreańska pisarka była jeszcze dzieckiem, gdy zakończyła się japońska okupacja (1910-1945) na półwyspie koreańskim, a rozpoczęła się druga wojna światowa. Będąc młodą dziewczyną, studentką, na własne oczy mogła obserwować bratobójczą walkę, gdy komuniści zajęli między innymi Seul. W latach 1950-1953 trwała bowiem wojna koreańska. Siedem lat po zakończeniu wojny koreańskiej, w 1960 roku, miały miejsce rozruchy studenckie, które wymusiły rezygnację Li Syng-mana. Li Syng-man przejął całkowicie władzę w Korei Południowej (w latach 1948-1960), wprowadzając dyktaturę (między innymi: silna kontrola życia politycznego, w tym eliminacja opozycji). Warto zwrócić uwagę na fakt, iż wielu młodych Koreańczyków, szczególnie w XX wieku, zwróciło się w stronę Zachodu (szeroko pojętego), z trudem łącząc swoje przywiązanie do koreańskich tradycji z zachodnimi standardami życia. Zarówno wszystkie powyższe wydarzenia, jak i inne, niewymienione przeze mnie (choćby wiele współwystępujących religii), miały i mają znaczący wpływ na kształtowanie się (samo)świadomości, tożsamości i mentalności współczesnych Koreańczyków. Mając to w pamięci, lepiej zrozumiemy nie tylko nowele Han Mal-suk, ale i dzieła innych dwudziestowiecznych koreańskich pisarzy.

Nowele wybrane przez Halinę Ogarek-Czoj (jedną z czołowych koreanistek w Polsce) w porozumieniu z Han Mal-suk obejmują swą tematyką i prezentują różne zagadnienia z życia współczesnych Koreańczyków. Począwszy od pozornie błahych, jak naleganie i nagabywanie rodziny oraz znajomych, aby „samotna” kobieta wreszcie wyszła za mąż (Filiżanka kawy) czy skomplikowane relacje damsko-męskie (Przed ślubem), poprzez trudniejsze, jak niechęć wobec obcokrajowców (Demon z Zachodu), skończywszy na wojennych przeżyciach młodych ludzi, przeżyciach, które znacząco wpłynęły na ich przyszłość, zdeterminowały ich los (Przyjaciel od czekoladek). Czytaj dalej

Serce. Recenzja „Sedna rzeczy” Sōsekiego Natsume

Sōseki Natsume przyszedł na świat w 1867 roku, zmarł zaś w roku 1916. Co ciekawe, lata jego życia częściowo pokrywają się z początkiem i końcem epoki Meiji (czyli epoki „światłych rządów”), kiedy panował cesarz Mutsuhito (lata jego rządów to lata 1868 – 1912). Pokrótce przypomnę, że w epoce Meiji zniesiono władzę shōgunatu rodu Tokugawa i przeprowadzono modernizację na wzór zachodni. Sōseki Natsume naprawdę miał na imię Kinnosuke. Był prozaikiem, poetą, eseistą i krytykiem literackim. Z wykształcenia – anglista, wykładał literaturę angielską na tokijskim Uniwersytecie Cesarskim i przejął katedrę po Lafcadio Hearnie (Hearn tak zakochał się w Kraju Wschodzącego Słońca, że przyjął japońskie obywatelstwo, ożenił się z Japonką i… stał się jednym z narodowych japońskich pisarzy, znany głównie z opowieści grozy, jego japońskie nazwisko to: Yakumo Koizumi). Od 1907 roku Natsume zajmował się jedynie literaturą. Jest bez wątpienia jednym z najwybitniejszych twórców nowożytnej prozy Kraju Kwitnącej Wiśni. Mogę zaryzykować twierdzenie, że największą sławę przyniosła mu książka Jestem kotem (1905-1906). Jeden z jego ostatnich, niezwykłych i wyjątkowych utworów zatytułowany został Sedno rzeczy (1914-1915).


Oryginalny tytuł książki Sedno rzeczy to Kokoro (こころ), co można tłumaczyć jako: ‘serce’, ‘dusza’, ‘umysł’ (choć i to nie wszystkie znaczenia), ale każde z tych słów w języku polskim nie obejmuje tego znaczenia, które właściwe jest japońskiemu „kokoro”. Zarówno wyraz „serce”, jak i „dusza” czy „umysł” przynoszą nieco inne, o ile nie nieomal zupełnie odrębne konotacje w języku polskim i w języku japońskim. Nieprzekładalność „kokoro” ma ogromny walor (chociaż malkontenci powiedzą, że to minus, uniemożliwiający w pełni ogarnięcie powieści Natsume). Zmusza bowiem do sięgnięcia w głąb własnej duszy, serca i umysłu, co jednocześnie wymaga ciągłych, nieustannych prób zmierzania się z tym, co Nienazwane i Niewypowiedziane. Słowo „kokoro” doskonale uzupełnia i współtworzy niesamowitą opowieść, zawartą w książce Natsume.

Można by krótko i lakonicznie stwierdzić, że Sedno rzeczy jest zapisem powrotu do przeszłości. Powolne zatapianie się w mglistej przeszłości i próba zrozumienia tego, co kryło się za enigmatycznymi słowami, znakami i gestami w pierwszym odruchu wydaje się być owym „sednem rzeczy”. Pozornie tak właśnie jest. Oto pewien bliżej nieokreślony mężczyzna przywołuje w pamięci niebywałą postać – postać człowieka, który wpłynął na jego młodzieńcze lata, a kto wie, czy nie odcisnął piętna (pozytywnego bądź negatywnego, tego nie wiemy) na przyszłości wspominającego.

Właściwie Sedno rzeczy to dwie, połączone ściśle i nierozerwalnie ze sobą, książki czy raczej opowieści. Błędem wydaje się przypisywanie im możliwości autonomicznego zaistnienia. Jedna bez drugiej nie udźwignęłaby tematu (tematów), który podjął Natsume. W pierwszych dwóch częściach narratorem jest mężczyzna, który wspomina tajemniczego Senseia.* Nie jesteśmy w stanie określić jego wieku, nie podaje także ani swojego imienia, ani nazwiska Senseia, stając się osobliwym Jedermannem, everymanem, każdym i nikim zarazem. Czytaj dalej

Rozczarowani. Recenzja antologii „Tydzień świętego mozołu. Opowiadania japońskie 1945-1975” pod redakcją Mikołaja Melanowicza

Jeden z najwybitniejszych japonistów w naszym kraju, Mikołaj Melanowicz, prezentuje polskiemu czytelnikowi niezwykłą książkę o tytule Tydzień świętego mozołu. Opowiadania japońskie 1945-1975. Doskonały wstęp Melanowicza, napisany w przystępny sposób, prowadzi nas po meandrach japońskiej prozy, a dokładniej: przybliża nam specyfikę japońskich opowiadań z lat 1945-1975. Autor wyboru od razu zaznacza, że obszerna i zróżnicowana literatura japońska tego okresu uniemożliwia dokonanie takiej selekcji, która byłaby bliska idealnej. Poprzestaje zatem na wytyczeniu kilku głównych dróg rozwoju krótkich form prozatorskich autorstwa twórców z Kraju Kwitnącej Wiśni. I trzeba powiedzieć, że dzieła ze zbioru Tydzień świętego mozołu. Opowiadania japońskie 1945-1975 są niesamowitą i niezapomnianą podróżą w japoński świat, w japońską powojenną rzeczywistość. Ponad dwudziestu autorów, ponad dwadzieścia opowiadań – w większości z nich pojawiają się szczególnie mocno, co nie dziwi, reminiscencje czasów wojny, wojennych bombardowań, ucieczek, odpowiedzialności, śmierci oraz miłości. Eros splata się silnie z Tanatosem. Kim są autorzy i jakie dzieła zostały wybrane przez Melanowicza?


Wybór otwiera proza Kōbō Abe, którego (jak się wydaje) szerzej prezentować polskiemu czytelnikowi nie trzeba. Znany jest bowiem w naszym kraju przede wszystkim z powieści Kobieta z wydm, ale i utworów takich jak Czwarta epoka czy Schadzka. Opowiadanie Żołnierz ze snu wprowadza nas w typowy dla Abe świat – świat na granicy jawy i snu, świat, który testuje i podważa deklaracje ludzi, zmuszając ich do czynu, a zarazem płaszczyzna zderzenia jednostki ze zbiorowością (można zaryzykować twierdzenie, że to jeden z najczęściej występujących w prozie Abe motywów). W antologii Ballada o Narayamie. Opowieści niesamowite z prozy japońskiej zamieszczono jedno z opowiadań Dazai Osamu, Rybką być. Natomiast w antologii pod redakcją Melanowicza odnajdziemy dużo lepszy utwór tego pisarza, a mianowicie dzieło pod tytułem Mój mąż, Villon. Dazai pisze przewrotnie, zaskakująco, zbijając z tropu czytelnika i wprawiając w zakłopotanie, ile bowiem ma wspólnego tytułowy mąż z autorem Wielkiego testamentu – Françoisem Villonem? Pięknie poprowadzona narracja zabiera nas w głąb relacji… damsko-męskich. Shūsaku Endo, który w młodym wieku przeszedł (z inicjatywy matki) na katolicyzm, w utworze Młodsza siostra, prezentuje się nam z odmiennej strony niż w opowieści niesamowitej Pająk. Młodsza siostra porusza problem ucieczki, rozdarcia wewnętrznego i przegranej. Czy pragnąc spełnić swoje marzenia i rezygnując z ustabilizowanego życia, przegrywamy? A może wygrywamy? Endo podejmuje problem spełnienia tyleż artystycznego, ile osobistego, uzupełniając wątkiem chrześcijańskim. Zachwycająca, chociaż gorzka w swej wymowie miniatura. Shichirō Fukazawa, autor sławnej Ballady o Narayamie, zaskakuje opowiadaniem Bracia Murashō. Umiejętnie łącząc wątki baśniowe albo wręcz mityczne z opowieścią o duchach oraz iście Szekspirowskim zakończeniem, tworzy dzieło niezwykłe, opalizujące znaczeniami. Czytaj dalej

Pod powierzchnią. Recenzja „Ballady o Narayamie. Opowieści niesamowitych z prozy japońskiej” pod redakcją Blanki Yonekawy

Jak wskazuje drugi człon tytułu, czyli Opowieści niesamowite z prozy japońskiej, książka jest w gruncie rzeczy antologią. Oczywiście, każda antologia to najczęściej subiektywny wybór, jednakże w dużej mierze wybór reprezentatywnych dla danego autora utworów poetyckich, dramatycznych czy wreszcie prozatorskich. Ballada o Narayamie. Opowieści niesamowite z prozy japońskiej jest nie tyle wyborem dzieł charakterystycznych dla konkretnych twórców, ile subiektywnym wyborem „opowieści niesamowitych”.


Od razu, i nieprzypadkowo, pierwsze skojarzenie europejskiego oraz amerykańskiego czytelnika łączy się z Opowieściami niesamowitymi Edgara Allana Poego – dziewiętnastowiecznego amerykańskiego pisarza (albo raczej: poety i powieściopisarza). Opowieści Edgara Allana Poego zmuszają do intelektualnego wysiłku, nie przynosząc łatwych emocji, które oferują niskiej klasy horrory albo thrillery. Największy bowiem mrok obecny jest w duszy człowieka. Wiele z japońskich opowieści umieszczonych w antologii Blanki Yonekawy jest pod tym względem podobnych do Opowieści niesamowitych Poego i chyba w tym tkwi ich największa siła oddziaływania. Na ile jednak opowieści zebrane (wybrane) przez Blankę Yonekawę, są „niesamowite”, zależy w dużej mierze od… czytelnika, wszak słowo „niesamowity” niekoniecznie musi konotować sformułowanie „opowieści grozy”.

Blanka Yonekawa dokonała niełatwego wyboru oraz przekładu utworów, które pozostawiają czytelnika w oniemieniu, konsternacji, a czasami przerażeniu. Oczywiście, czytelnik nieprzyzwyczajony czy nieprzygotowany do japońskiej prozy, może odczuć w wielu wypadkach niedosyt czy zniecierpliwienie. Tak, opowiadania, opowieści, nowele, miniatury i minipowieści zebrane przez Yonekawę są iście „japońskie”. Co rozumiem przez wyrażenie „iście japońskie”? Jednej definicji nie ma i nie spróbuję nawet takiej stworzyć. „Japońskość” bowiem w dużej mierze wiąże się z efemerycznością, ulotnością, nietrwałością, czyli chwilowym wrażeniem, nie zaś długotrwałym procesem. Powodów, dla których część opowiadań pozostanie dla czytelników poniekąd hermetyczna (mimo świetnych przypisów Blanki Yonekawy), jest wiele, między innymi upodobanie Japończyków do przerywania opowieści w najmniej oczekiwanym momencie, brak wyrazistej puenty (bądź całkowita jej nieobecność) albo zaskakujące suspensy, nieprzewidziane wydarzenia, które mają swe źródło niejednokrotnie w japońskiej mitologii, tradycji, wierzeniach i, co się z tym wiąże, japońskiej mentalności. Ponadto scenerii, w których rozgrywają się niesamowite, niekiedy wręcz fantastyczne historie, próżno szukać poza Japonią – może w Chinach czy Korei, ale nawet tam nie odnaleźlibyśmy tego specyficznego klimatu, który przynoszą nam (i w który przenoszą nas) opowieści japońskich twórców. Całość uniezwyklają dodatkowo świetne ilustracje Wiesława Rosochy. Wkraczamy zatem w niejednoznaczny świat. Dla niektórych świat groteskowy, ironiczny, niekiedy surrealistyczny, szatański, brutalny, lubieżny – świat, który za chwilę, niczym w kalejdoskopie, pokaże nam swoją subtelną, delikatną, kruchą stronę. Przed nami zatem ambiwalentna rzeczywistość.
Czytaj dalej

Ambiwalentny świat. Recenzja „Na uwięzi. Ballady o miłości” Yukio Mishimy

Yukio Mishima jest pseudonimem artystycznym, a prawdziwe nazwisko autora ukrywającego się za nim to Kimitake Hiraoka. Japoński pisarz, jeden z najwybitniejszych i najważniejszych twórców powojennych w Kraju Kwitnącej Wiśni, urodził się na początku roku 1925 w Tokio, zmarł zaś w 1970 roku śmiercią samobójczą, po tym jak z czterema kolegami zaatakował wojskową bazę Ichigaya i żądał przywrócenia dawnej pozycji cesarza, ostro krytykując powojenne zmiany w japońskim społeczeństwie i potępiając zgodę władz na ówczesny status Japonii na świecie. Co ważne, Mishima był nie tylko prozaikiem, ale poetą, eseistą, dramaturgiem (pisał na potrzeby teatrów i Kabuki). Warto podkreślić, iż był wieloletnim przyjacielem innego wielkiego japońskiego twórcy, laureata literackiej Nagrody Nobla, Yasunariego Kawabaty. Yukio Mishima w swojej twórczości podejmuje zazwyczaj dwa tematy: śmierć oraz cielesność.


W 1972 roku nakładem Państwowego Instytutu Wydawniczego opublikowano w Polsce dwie powieści Mishimy: Na uwięzi (z roku 1963) oraz Balladę o miłości (1954). Nie jest to jedyny przekład prozy Japończyka, gdyż w naszym kraju ukazało się kilka jego utworów, zaś najnowsze wydanie pochodzi z 2008 roku, kiedy to Świat Książki przedstawił czytelnikom wybór opowiadań Yukio Mishimy – Zimny płomień.

Pierwszy (chociaż chronologicznie drugi) z utworów zamieszczonych w książce zatytułowany został Na uwięzi. Akcja rozgrywa się w Jokohamie – prężnie rozwijającym się mieście portowym. Trzynastoletni Noboru Kuroda wychowywany po śmierci ojca samotnie przez matkę, Fusako, należy do osobliwej bandy chłopców. Oto bowiem młodzieńcy (żeby nie powiedzieć dzieci) z tak zwanych „dobrych domów” pod wpływem „szefa”, czyli lidera grupy, doświadczają… pustki życia, pustki egzystencji, pustki świata (niemalże z pogranicza filozofii Fryderyka Nietzschego, Arthura Schopenhauera i Jeana-Paula Sartre’a). Prowadzą (czy raczej słuchają wywodów „szefa”) quasi-wyrafinowane i quasi-filozoficzne dyskusje na temat zbyteczności rodzaju ludzkiego i bezsensu życia,* tym samym dochodząc do wniosku, że wszystko jest iluzją, fałszem, zbędnym konwenansem, a dorośli, szczególnie ojcowie, są żenującymi stworzeniami, niewartymi i niegodnymi uwagi. Jedynym ratunkiem jest… śmierć – należy dokonać zbrodni, aby przerwać łańcuch zakazów społecznych… Kto padnie ich ofiarą?
Czytaj dalej