(Kim) Być? Recenzja wyboru opowiadań „Ślepa wierzba i śpiąca kobieta” Harukiego Murakamiego

Poniekąd współczuję Murakamiemu. Japoński pisarz posiada silny obóz przeciwników i niemniej zawzięty obóz zwolenników. Na pytanie jednak, co przemawia za (bądź przeciw) pisarstwem (pisarstwu) Murakamiego, nie dowiemy się wiele. Nie dowiemy się wiele, bo każdy czyta japońskiego prozaika przez pryzmat indywidualnych fascynacji czytelniczych i prywatnych oczekiwań od kultury dalekowschodniej. Innymi słowy, nieomal każdy wyczytuje w jego prozie to, co chce. Nadmierna krytyka bądź niegasnący zapał czytelników pozostaje bez prób sięgnięcia po dwudziestowieczną historię Kraju Kwitnącej Wiśni, bez prób zanurzenia się w konteksty tyleż biograficzne, ile społeczno-gospodarcze (a warto zaznaczyć, że Murakami urodził się w 1949 roku). Spojrzenie na prozę Murakamiego przez pryzmat europejskiej literatury skutkuje w dużej mierze pływaniem po powierzchni, zawodem, niechęcią, negacją albo ekstatycznymi stwierdzeniami, że proza japońskiego pisarza jest dziwna, inna i przez to niezmiernie interesująca. Migotanie sensów, złudne blaski metafor, powierzchowna głębia… O ile jeszcze nie dziwi i nie przeszkadza to przy odczytaniach czytelników zawodowo niezwiązanych z literaturą, o tyle zdumiewa w odniesieniu do krytyków czy „profesjonalnych” recenzentów, spośród których wywodzi się najwięcej przeciwników. Dodatkowo, niestety, Murakami nie ma szczęścia do polskiej tłumaczki, która rozpoczęła przekłady książek japońskiego pisarza, będąc jeszcze na studiach.

Przed i podczas II wojny światowej Japonia odznaczyła się wyjątkowo krwawym i bezlitosnym podejściem do sąsiednich państw, ba! brutalnym potraktowaniem jednostki, pojedynczego człowieka. W imię cesarza zabijała, niszczyła, degradowała, pozbawiała godności. Po wojnie i po długiej okupacji Amerykanów Kraj Kwitnącej Wiśni musiał poddać się oczyszczającej autorefleksji. Swoiste katharsis umożliwiło względne doprowadzenie do ładu zewnętrznej strony tego, co nazywamy „japońskością”. Odbudowano budynki, otworzono się na Zachód, wpuszczono świeże powietrze, zmieniono orientację: od walki w imię cesarza i cesarstwa ku świetlanej przyszłości pacyfizmu, pokoju na świecie. I wszystko byłoby pięknie i ładnie, gdyby nie… powierzchowność. Przebudowa światopoglądu (czyli tego, co wewnątrz) dokonuje się permanentnie od czasu zakończenia wojny. Łatwiej dostrzec (i docenić) to, co na zewnątrz (materialna strona świata). Lata 60. i 70. XX wieku przyniosły wielki postęp gospodarczy Kraju Kwitnącej Wiśni. Japonia pięła się w górę – już nie jako armia żołnierzy doskonałych, ale jako elita ekonomiczna. Tym razem w imię nie cesarza, ale w imię bycia najlepszym, w imię osiągnięcia miana najprężniej rozwijającej się gospodarki, Japonia podporządkowała sobie ludzi – zagospodarowała im czas, dostarczyła minimum rozrywki, ale ograniczyła swobodę ruchów, zatrzymała rozmach młodości i niepokorności. Jedno z nielicznych ujść fantazji, jak się zdaje, dały niektóre technologiczne rozwiązania. Odnotujmy też protesty młodych – strajki studentów z końca lat 60. XX stulecia (między innymi oskarżanie władz uczelni o korupcje), wiece przeciwko próbom nuklearnym i wiele innych. Lata 60. XX wieku to jednak wchodzenie pełną parą na wielu obszarach w kapitalizm. Poszerzenie sektora prywatnego. Rozrost komercji w mediach (komercja staje się tanią rozrywką Japończyków), wejście kiczu, łatwej i szybkiej uciechy. Dodatkowo społeczeństwo trawione alkoholizmem (mogłabym zaryzykować twierdzenie, że w dużej mierze Japończycy po pracy piją albo grają w salonach pachinko, a inne formy spędzania skąpego czasu wolnego nie wchodzą w grę), narkomanią przestało w gruncie rzeczy zajmować się tym, co nazywamy „jednostkowością”, autorefleksją, pogłębioną analizą własnego wnętrza, duchowości. Warto zauważyć także nasilającą się ilość młodych ludzi zamykających się w domach (hikikomori) czy wzrost liczby samobójstw, co jest efektem między innymi presji społecznej, niesamowitego tempa życia, ciągłej (niekończącej się) pracy, walki o świetne wyniki sprzedaży, walki o doskonałość pod każdym niemal względem. Koniec lat 80. XX stulecia to japońska ekspansja na rynki europejskie – ekspansja drastycznie zahamowana kryzysem w latach 90. XX wieku (tak zwana gospodarcza „bańka mydlana”). A kryzys ten trwa do dziś…
Czytaj dalej